Agroenergetyka
Czym jest aeroenergetyka? Czy to dział inżynierii rolnej zajmujący się produkcją i wykorzystaniem energii ze źródeł odnawialnych w rolnictwie? Z pewnością.
Można jednak różnie rozumieć to pojęcie. Wydaje się nam, że to przede wszystkim pewna idea – żeby wytwarzać energię elektryczną właśnie na wsi, w sposób mniej lub bardziej rozproszony.
Co w końcu da się sensownie wytwarzać na wsi? W dalszym ciągu modne jest podejście zachęcające mieszkańców wsi aby zajmowali się wszystkim byle nie rolnictwem – za przyczyną rzekomej nadprodukcji żywności (łatwo wyprodukować mnóstwo żywności w wielko-skalowych, w rzeczywistości – przemysłowych gospodarstwach – pytanie czy ta żywność rzeczywiście zaspokaja potrzeby żywnościowe) i rzekomo nieuchronnej koncentracji gospodarstw w wielkie latyfundia. Idąc dalej tym tropem (który stopniowo coraz wyraźniej wygląda na fałszywy trop) w takich wielkich gospodarstwach wytwarzano by, a jakże – monokulturowo – np. rzepak, z którego już prosta droga do biodiesla, najlepiej nieobciążonego akcyzą. Chyba nie o to chodzi w agroenergetyce a swoją drogą jak to potrzeba potrafi być matką dorabiania teorii do praktyki. Na szczęście etap lobbowania za takim obrazem agroenergetyki mamy za sobą?
Ale pytanie: co można wytwarzać na wsi – pozostaje. Odpowiedź pozostaje znana: żywność i energię. Nieznana w dalszym ciągu pozostaje odpowiedź na pytanie jak ta produkcja ma być zorganizowana i jakich konkretnie mediów energetycznych ma dotyczyć. Oczywiście wieś może generować dochody z turystyki i rekreacji – jeśli posiada odpowiednie warunki, może też stanowić sypialnię (wówczas nic nie wytwarza ale mieszkańcy przywożą ze sobą pieniądze), może też stanowić swoiste getto rolnictwa socjalnego, zasiłkowego lub opartego na świadczeniach z zakresu pomocy społecznej. Może też być swoistą mieszanką tych typów gospodarki.
Niezależnie od stanu naszej wiedzy wszyscy czujemy, że zarówno produkcja żywności jak i nowa agroenergetyka muszą być nowoczesne, inne od dotychczasowych modeli i że to ma być przeważające zajęcie mieszkańców. Czujemy też, że to wręcz „sprawa dziejowa”.
Niedawno sformułowano tezę, iż agroenergetyka winna szczegółowo oznaczać produkcję energii w każdym gospodarstwie a nawet budynku (tzw. pojęcie prosument czyli jednocześnie producent i konsument energii) a więc w modelu rozproszonym, w celu ograniczania kosztów dystrybucji, przechowywanie energii w postaci wodoru, zarządzanie tą nową siecią przy pomocy e-technologii i połączenie tego zagadnienia z transportem nowej generacji opartym na silnikach zasilanych wodorem.
A co z programem biogazowni w każdej gminie? Mamy wrażenie, że biogazowanie tzw. rolnicze mogą funkcjonować jedynie w oparciu o dotacje do ceny zbytu energii elektrycznej (wielokrotnie wyższe niż cena rynkowa prądu) a oprócz tego – poferment stanowi jednak zagrożenie dla ekosystemu glebowego pól uprawnych.
Ostatnio mówi się o jeszcze wyższych dotacjach do prądu z ogniw fotowoltaicznych.
Tymczasem problem deficytu energii nie jest najważniejszym problemem współczesnej cywilizacji. Z pewnością równie ważny i powszechny jest problem strukturalnego zadłużenia (i jak zawsze niedostatecznej edukacji i rosnącej biurokracji) . Czy więc fundując sobie kilkuset procentowe dotacje do produkcji prądu (mówi się o 1 100 zł do 1 MWh dla ogniw fotowoltaicznych) ale również do energii z biomasy oraz wiatrowej – nie powiększamy bardziej problemu zadłużenia niż zmniejszamy problem deficytu energii. Jednocześnie wysokie dotacje zawsze zmniejszają konstruktywną presję na poszukiwanie naprawdę przemyślanych rozwiązań i zachęcają do stosowania byle jakich. Przypomnijcie sobie jak lansowano biodiesla i wcale nie wyglądał ten pomysł na ekonomiczny absurd – a teraz jest to oczywiste.
Z pewnością mądre wdrożenie idei agroenergetyki to jedno z największych wyzwań współczesnej gospodarki. Dlaczego więc nie mielibyśmy się wspólnie w to zaangażować.